Nie ma dowodów na szkodliwość GMO

kononowiczWywiad z prof. dr hab. Andrzejem K. Kononowiczem.

Czym dla Pana Profesora jest żywność genetycznie modyfikowana?

Zanim podam definicję genetycznie modyfikowanej żywności, chciałbym podać kilka informacji niezbędnych do zrozumienia całości problemu. Sprawa najważniejsza to obowiązująca wg prawodawstwa polskiego i unijnego definicja genetycznie modyfikowanych organizmów. W niespełna 2 miesiące temu opublikowanej w Dzienniku Ustaw (27.02.2015 r.) Ustawy o zmianie ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych oraz niektórych innych ustaw organizmy genetycznie modyfikowane definiuje się jako „organizm inny niż ludzki, w którym materiał genetyczny został zmieniony w sposób niezachodzący w warunkach naturalnych wskutek krzyżowania lub naturalnej rekombinacji, w szczególności przy zastosowaniu technik:

  • rekombinacji kwasów nukleinowych obejmujących formowanie nowych kombinacji materiału genetycznego przez włączenie cząsteczek kwasu nukleinowego otrzymanego w dowolny sposób poza organizmem do wirusa, plazmidu bakterii lub wektora oraz ich przenoszenie do biorcy, w którym nie występują w warunkach naturalnych, ale w którym są zdolne do ciągłego powielania,
  • bezpośredniego włączenia materiału dziedzicznego przygotowanego poza organizmem, w tym mikroiniekcji, makroiniekcji lub mikrokapsułkowania,
  • łączenia komórek, w tym fuzji protoplastów, lub technik hybrydyzacji, w wyniku których drogą fuzji dwóch lub większej liczby komórek tworzy się żywe komórki o nowej kombinacji dziedzicznego materiału genetycznego.”

Ta sama ustawa podaje liczne techniki prowadzące i nieprowadzące do modyfikacji genetycznej mikroorganizmów i organizmów (zainteresowanych odsyłam do tekstu ustawy). Przytoczyłem ten obszerny fragment ustawy by uniknąć wszelkich niedomówień. Rozumiem, że Kurier Medyczny adresowany jest do środowiska służb medycznych a więc do osób posiadających wiedzę niezbędną do zrozumienia istoty naukowej tego zagadnienia.

Wracając do definicji żywności genetycznie zmodyfikowanej, jest nią żywność produkowana z organizmów, w których DNA dokonano specyficznych zmian na drodze inżynierii genetycznej. Inaczej mówiąc są to produkty uzyskane z GMO, mające zmodyfikowany materiał genetyczny lub zawierające białka syntetyzowane na bazie rekombinowanego DNA.

Do żywności GM oprócz tej będącej GMO zalicza się także żywność zawierającą przetworzone GMO, tę produkowaną z zastosowaniem GMO, a wreszcie produkty pochodne GMO, ale nie zawierające żadnych składników genetycznie modyfikowanych.

Jaka jest obecnie sytuacja prawna w Polsce związana z GMO ?

Podstawowym aktem prawnym normującym sprawy GMO w Polsce jest: ustawa z dnia 22 czerwca 2001 r. o organizmach genetycznie zmodyfikowanych (Dz. U. Nr 76, poz. 811 z późniejszymi zmianami.), która weszła w życie z dniem 26 października 2001 r. Ustawa została po raz pierwszy znowelizowana w roku 2003 (nowelizacja weszła w życie z dniem 8 sierpnia 2003 roku), a następnie w bieżącym roku (Dz. U. z dnia 27 lutego 2015 r. poz. 277). Zakres przedmiotowy ustawy obejmuje: zamknięte użycie organizmów genetycznie zmodyfikowanych (GMO), zamierzone uwalnianie GMO do środowiska, wprowadzanie do obrotu produktów GMO, wywóz za granicę i tranzyt produktów GMO, organy administracji rządowej w sprawach GMO. Ustawa, która weszła w życie 27 lutego 2015 r. zmienia liczne wcześniejsze ustawy, wykonuje postanowienia kilku wcześniejszych rozporządzeń Parlamentu Europejskiego, a wreszcie uzupełnia wdrażanie postanowień kilku wcześniej ogłoszonych dyrektyw Parlamentu Europejskiego. Należy podkreślić, że ustawy tej nie stosuje się do modyfikacji genetycznych genomu ludzkiego, a ponadto, że w sprawach dotyczących żywności i środków farmaceutycznych stosuje się przepisy o bezpieczeństwie żywności i żywienia, i przepisy o środkach farmaceutycznych, o ile nie są sprzeczne z przepisami ustawy. W sprawach dotyczących środków żywienia zwierząt stosuje się przepisy o paszach.

Ustawa o bezpieczeństwie żywności i żywienia określa wymagania i procedury niezbędne dla zapewnienia bezpieczeństwa żywności i żywienia, a przepisy tej ustawy dotyczą również żywności genetycznie zmodyfikowanej. Ustawa precyzuje również organy urzędowej kontroli: Państwowa Inspekcja Sanitarna i Państwowa Inspekcja Weterynaryjna.

Na uwagę zasługuje także Ustawa o nasiennictwie podpisana przez Prezydenta Komorowskiego w dniu 21 Grudnia 2012 r., która m.in. zezwala w Polsce na rejestrację i obrót nasionami zmodyfikowanymi genetycznie. Nie od rzeczy będzie tu podkreślić, że już 2 stycznia 2013 r. Rząd RP wydał zarządzenie zakazujące stosowania materiałów siewnych genetycznie zmodyfikowanych ziemniaków i kukurydzy.

Podsumowując, w świetle ustaw i innych przepisów dotyczących GMO, w tym także żywności GM, Polska jest, jak to określił były Minister Rolnictwa RP, Stanisław Kalemba, „wolna od upraw GM” oraz żywności GM.

Czy według Pana Profesora żywność genetycznie modyfikowana jest szkodliwa dla zdrowia?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie przytoczę w tym miejscu wypowiedzi wybitnych polskich naukowców Profesorów Piotra Węgleńskiego i Ewy Bartnik (nie muszę dodawać, że w pełni się z nimi zgadzam):

… Nie ma żadnych dowodów na to, żeby żywność genetycznie modyfikowana komukolwiek zaszkodziła. Jedzą ją Amerykanie od 15 lat, karmione jest nią bydło i drób, i nic złego się nie dzieje …

… Nie ma na świecie ani jednego poważnego naukowca, który by twierdził, że żywność genetycznie modyfikowana jest szkodliwa dla zdrowia …

Żeby nie być posądzonym o korporacyjną solidarność, uważam, że nie od rzeczy będzie przytoczyć tutaj także wypowiedź śp. Abp Józefa Życińskiego.

Tyle razy uczestniczyłem w Stolicy Apostolskiej w dyskusjach o żywności zmodyfikowanej genetycznie (…) i nigdy nie usłyszałem opinii, by żywność, którą zmieniono genetycznie była zagrożeniem dla ludzkiego życia.

Przeciwnicy GMO, twierdzą , że konsument powinien być świadomy tego co kupuje. Czy Pan Profesor uważa, że produkty GM podlegają dostatecznej kontroli oraz są odpowiednio oznakowane?

Oczywiście zgadam się z opinią, że konsument powinien być „świadomy tego co kupuje”, mieć możliwość i prawo wyboru. Zagadnienie oznakowania produktów GM było przedmiotem wieloletnich badań Parlamentu Europejskiego i dyskusji panelowych w naszym kraju. Żywność, pasze i uprawy GMO wymagają w Unii Europejskiej zatwierdzenia, a żywność z GMO musi być oznakowana, ale obowiązek ten nie dotyczy mięsa i produktów mlecznych pochodzących od zwierząt karmionych paszą z GMO. Z drugiej strony należy pamiętać że dzięki istniejącej procedurze autoryzacji, na rynek UE są dopuszczane tylko te produkty i uprawy GMO, które nie stanowią zagrożenia dla ludzi, zwierząt i środowiska. Procedura ta przewiduje, że przedsiębiorca chcący wprowadzić taki produkt na rynek UE (w tym także Polski) zgłosić się powinien najpierw do władz krajowych, a do wniosku dołączyć m.in. rezultaty badań. Następnie władze krajowe wysyłają wniosek do Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Urząd ten ocenia ryzyko i upublicznia streszczenie wniosku.

W oparciu o udokumentowane i naukowo zweryfikowane dane należy stwierdzić, że żywność GM jest znacznie lepiej scharakteryzowaną niż inna nie podlegająca specjalnym regulacjom żywność pochodzenia roślinnego, ponieważ poddawana jest dodatkowym rygorystycznym testom.

Chciałbym podkreślić, że obecnie zdecydowana większość naukowców zajmujących się GMO uważa, że nie stanowią one większego zagrożenia niż organizmy niemodyfikowane. Stanowisko to popierają m.ni.: Prezydium Polskiej Akademii Nauk, American Council on Science and Health, American Association for the Advancement of Science, American Medical Association, WHO, Royal Society of Medicine, Union der deutschen Akademien der Wissenschaften, francuska Akademia Nauk, Międzynarodowa Rada Nauki (pozarządowa organizacja, w skład której wchodzi 120 krajowych organizacji naukowych reprezentujących 140 krajów.

Z tym stanowiskiem zgadza się również analiza Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), oparta na 130 projektach naukowych przeprowadzonych przez 500 grup badawczych przez ponad 25 lat a poparła je grupa naukowców pracująca dla rządu Szwajcarii po zrealizowaniu 30 projektów badawczych i opublikowaniu analiz ponad 1000 prac naukowych.

Dla pełnego obrazu sytuacji trzeba dodać, że ze stanowiskiem tym nie zgadzają się m.in. organizacja o nazwie Greenpeace, która utrzymuje, że GMO jest szkodliwe dla środowiska, w tym także dla ludzi. Stanowisko to popiera Komitet Ochrony Przyrody PAN.

Czy uważa Pan Profesor, że GMO mogłoby być jednym z rozwiązań głodu na świecie?

Niewątpliwie tak. Nie dotyczy to w tej chwili krajów rozwiniętych takich jak USA, Kanada kraje Europejskie, Australia, Nowa Zelandia i innych, natomiast już teraz stopniowe wprowadzane odmian GM roślin uprawnych, takich jak ryż pszenica, kukurydza, batat, sorgo stanowić by mogło istotny element „łagodzenia” zjawiska głodu w krajach rozwijających się, krajach trzeciego świata, głównie chodzi tu o państwa afrykańskie i azjatyckie.

W dzisiejszych czasach bardzo modne stało się pojęcie tak zwanej „zdrowej żywności” – znakowej jako żywność „eco” , „bio” czy „organic”. Panie Profesorze czy rzeczywiście ta żywność jest „lepsza” i jedząc ją gwarantujemy sobie lepsze, zdrowsze i dłuższe życie?

Zdrowa żywność jest bezsprzecznie bardzo interesującą alternatywą dla żywności produkowanej metodami tradycyjnymi (tą dostępną obecnie powszechnie na targowiskach i w supermarketach, jestem jej zwolennikiem i publicznie wspieram publicznie, jeśli mam taką okazję, inicjatywy z nią związane. Jest to jeden z bardzo ważnych elementów programu pod nazwą biogospodarka. Zwracam jednak także uwagę na słabe strony tej tak zwanej zdrowej żywności. Kwestia pierwsza: analiza cen „zdrowej żywności” na polskim rynku jednoznacznie wykazała, że są one od 30 do nawet 50% wyższe od żywności produkowanej, tradycyjnie; kwestia druga – trudne do spełnienia przez krajowych producentów wymagania: powinna pochodzić z rolnictwa ekologicznego, musi zawierać, co najmniej 95 proc. składników ekologicznych, czyli m.in. niemodyfikowanych genetycznie, uprawianych bez sztucznych nawozów, z zastosowaniem ograniczonej liczby substancji dodatkowych. Specjaliści zajmujący się produkcją zdrowej żywności w licznych publikacjach zwracają uwagę, że: na tym samym terenie w rolnictwie ekologicznym uzyskuje się plony o około 25% niższe niż w rolnictwie konwencjonalnym; rolnictwo ekologiczne słusznie ma opinię metody bardziej pracochłonnej; metody rolnictwa ekologicznego sprawdzają się na małych powierzchniach – od kilku do kilkunastu hektarów – na większych obszarach stają się nieopłacalne.

Jak w przypadku wielu „technologii” także w przypadku zdrowej żywności najsłabszym ogniwem często okazuje się człowiek/producent. W lipcu ubiegłego roku opublikowano wyniki kontroli przeprowadzonych przez Inspekcję Handlową a dotyczącą jakości i oznakowania produktów pochodzących z rolnictwa ekologicznego. Sprawdzono 980 partii produktów, kwestionując aż 219 z nich, czyli 22 proc. Oznacza to, że co piąta partia produktów eko była ekologiczna tak naprawdę tylko z nazwy. Najdrastyczniejszym przykładem zawodności czynnika ludzkiego może być ten z roku 2011. W ciągu 3 miesięcy (od początku maja do końca lipca 2011 r.) odnotowano w Niemczech 2987 przypadków ostrej biegunki oraz 855 przypadków zespołu hemolityczno-mocznicowego, który spowodował śmierć 51 osób. Źródłem zakażenia bardzo rzadkim i zjadliwym szczepem bakterii EHEC były kiełki, pochodzące z uprawy ekologicznej Gaertnerhof w Bienenbuettel w Dolnej Saksonii.

Czy nie obawia się Pan Profesor, że za kilka lat modyfikacja genetyczna rozwinie się jeszcze bardziej i w myśl zasady „apetyt rośnie w miarę jedzenia” naukowcy stracą kontrolę tzw. granicę dobrego smaku?

Wydaje mi się, że jest to niezbyt fortunnie postawione pytanie. Jestem zdecydowanym zwolennikiem prowadzenia dalszych intensywnych badań nad technologiami genetycznej modyfikacji mikroorganizmów, roślin i zwierząt, ich rozwojem i doskonaleniem. Jest to nie tylko „naturalny bieg rzeczy” ale także wymóg postępu i rozwoju nauki a jednocześnie wyznacznik przezorności naukowców, społeczeństwa. Nie zgadzam się z drugą częścią pytania. Nad działalnością naukowców od zawsze kontrolę sprawowała szeroko rozumiana władza (rządy demokratyczne, junty wojskowe, tyrani…) oraz producenci dóbr wszelakich. To oni wskazywali naukowcom istniejące potrzeby i finansowali badania. W dzisiejszych czasach sytuacja jest podobna; nauka potrzebuje sponsora, mecenasa, patrona. To oni mogą próbować przekroczyć „granicę dobrego smaku”. Naukowcy o silnym kręgosłupie etycznym, nie pomogą „sponsorom” tej granicy przekroczyć. Mam nadzieję, że się nie mylę.