Koronawirus i ptasia grypa. Hodowcy mówią o dramacie w branży drobiarskiej

Ceny skupu są dramatycznie niskie, a chętnych na zakupy i tak trudno znaleźć. Hodowcy drobiu alarmują, że będą zmuszeni do utylizacji zwierząt.

„Rolnicy stoją przed dramatyczną decyzją o zagazowaniu i utylizacji drobiu z konieczności. A to automatycznie zwiększy ich straty. Stąd potrzeba natychmiastowej interwencji” – stwierdza Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych.

Hodowcy domagają się natychmiastowej interwencji na rynku i zdjęcia nadwyżek mięsa. „Dramatyczna sytuacja w branży drobiarskiej została spowodowana przez epidemię koronawirusa oraz kolejne ogniska grypy ptaków kraju. W efekcie bardzo duża liczba ferm jest zmuszona do przetrzymywania żywego drobiu rzeźnego, który musi karmić mimo braku możliwości ulokowania go na rynku” – informuje FBZPR.

– To jest żywność bardzo dobrej jakości, chwilowo nadmiarowa w Polsce, co nie znaczy, że niepotrzebna gdzieś indziej. Nasza propozycja dotyczy zdjęcia z rynku nadmiarowej ilości drobiu poprzez uruchomienie skupu interwencyjnego i wysłanie tego towaru w rejony gdzie brakuje żywności np. na południe Włoch (nawet w formie darowizny) – zapewnia Anna Zubków z Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu.

Z wyliczeń Polski Związek Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu wynika, że obecne koszty produkcji wynoszą około 3,4 zł za 1 kg kurcząt rzeźnych, a hodowcy są zmuszeni do sprzedaży nawet mniej niż 2 zł za 1 kg żywca. Ale i tak jest brak odbiorów. Dotyczy to tzw. wolnego rynku, na którym funkcjonuje około 30 proc – 40 proc. hodowców.

Również ci hodowcy, którzy mają podpisane umowy kontraktacyjne są zmuszani do obniżania cen za pomocą wprowadzanych przymusowo aneksów do umów. – Straty na poszczególnych fermach są ogromne. Większość z nich nie będzie w stanie spłacać kredytów. A konsumenci najczęściej nie mają wiedzy o dramacie producentów, gdyż ceny w większości sklepów tego nie odzwierciedlają – podsumowała Anna Zubków.

źródło: money.pl