Jak możemy w Polsce lepiej leczyć nowotwory? Odpowiadają lekarze, pacjenci i resort zdrowia

Profilaktyka jest bardzo istotna, ale dla pacjenta z rozsianym nowotworem jest już na nią za późno, dlatego nic nie zastąpi nowoczesnego, skutecznego leczenia. Możemy mówić o ponad 30 terapiach, zarówno w onkologii, jak i w hematoonkologii, umożliwiających co najmniej półroczny czas przeżycia – przypominają eksperci.

Dostępność nowoczesnych terapii może bardzo znacząco wydłużyć życie pacjentów z chorobami nowotworowymi – mówili uczestnicy sesji „Choroby nowotworowe w Polsce – wybrane zagadnienia terapeutyczne” podczas V Kongresu Wyzwań Zdrowotnych Online.

Aleksandra Rudnicka, rzecznik Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych odniosła się do czasu pandemii i wskazała, że najważniejsze w tym okresie było to, iż pacjenci onkologiczni mogą kontynuować leczenie. – Oczywiście wygląda to inaczej, niż w normalnych warunkach – telewizyty zastąpiły dotychczasowe konsultacje, a chorzy zaczęli otrzymywać leki do domu. Płyną z tego ważne wnioski na przyszłość, bo okazuje się, że pacjenci onkologiczni mogą z powodzeniem kontynuować leczenie w warunkach domowych – zauważyła.

Onkologia w pandemii

O tym, czy decyzje refundacyjne MZ sprawdziły się w kontekście nagłej zmiany trybu udzielania świadczeń związanej z pandemią, mówił wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski. – Jeśli chodzi o czas pandemii, dużo się zmieniło. Od połowy marca została wstrzymana kwalifikacja nowych pacjentów, zatem mamy ok. dwa miesiące opóźnienia w diagnostyce i rozpoczęciu terapii. W przypadku chorych, którzy rozpoczęli terapię przed wybuchem pandemii, w zdecydowanej większości była ona kontynuowana – zaznaczył.

– Na początku epidemii wystosowaliśmy również wspólnie z NFZ stanowisko dotyczące uelastycznienia programów lekowych, tj. odstąpienia, tam, gdzie jest to możliwe, od badań okresowych oraz wydania leku do domu na okres dłuższy, niż przewidziany w programie, nawet na pół roku. Także część firm farmaceutycznych wzięła na siebie transport leków do pacjentów. Umożliwiliśmy również otrzymanie leku przez osobę upoważnioną. Bardzo sprawdziły się także telekonsultacje, choć nic naturalnie nie zastąpi kontaktu z lekarzem. Te rozwiązania zdały egzamin i obecnie pracujemy nad tym, aby kilka programów lekowych w sposób istotny uprościć już od września – wskazywał Miłkowski.

Jak zaznaczył prof. Dominik Dytfeld z Katedry i Kliniki Hematologii i Chorób Rozrostowych Układu Krwiotwórczego Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, prezes zarządu Polskiego Konsorcjum Szpiczakowego, jesteśmy przygotowani do opieki nad chorym z obniżoną odpornością i wydaje się, że właśnie dlatego polska hematologia obroniła się przez wirusem.

– W naszym kraju pacjentów ze szpiczakiem plazmocytowym, którzy ulegli zakażeniu SARS-CoV-2, było tylko trzech. Wykorzystywaliśmy kontakt zdalny, rezygnowaliśmy z wizyt, które nie były absolutnie konieczne, pacjent przed hospitalizacją był badany, podobnie jak personel. Pomocna była także możliwość wydawania leków doustnych do domu chorym leczonym w ramach programów lekowych. Obecnie chcielibyśmy mieć dostęp do większej liczby leków doustnych, bo – w kontekście szpiczaka – można byłoby trochę przemodelować terapię – przekonywał.

Jak leczymy DRP?

Dr Izabela Chmielewska z Kliniki Pneumonologii, Onkologii i Alergologii, Uniwersytetu Medycznego w Lublinie przypomniała z kolei o problemach w leczeniu raka płuca.

– W ostatnich latach w przypadku drobnokomórkowego raka płuca zmieniało się niewiele, aż do czasu pojawienia się immunoterapii, która zyskała już swoje miejsce w raku niedrobnokomórkowym. Obecnie okazało się (wyniki badań z atezolizumabem, czy durvalumabem), że jest ona skuteczna także w raku drobnokomórkowym. W tej sytuacji największym wyzwaniem staje się udostępnienie jej polskim pacjentom z tym nowotworem i wyrównanie szans chorych z NDRP i DRP – podkreślała specjalistka.

– Drobnokomórkowy rak płuca jest bardzo agresywny. Chemioterapia, którą mamy do dyspozycji, jest naturalnie skuteczna, szybko przynosi efekty i objawy się cofają, natomiast zawsze dochodzi do nawrotu. Dodatkowo należy pamiętać, że większość tych chorych jest rozpoznawana w stadium choroby zaawansowanej, przerzutowej. Tymczasem dołączenie immunoterapii do chemioterapii daje szansę na osiągnięcie w tej grupie pacjentów rocznych, a nawet dłuższych przeżyć. Immunoterapia powinna być u nich wdrażana od razu, ponieważ, ze względu na agresywność nowotworu, wielu z nich nie ma szans na drugą linię terapii – argumentowała.

– Jeśli chodzi o DRP, mamy w procesie refundacyjnym dwie terapie: durvalumab i atezolizumab. Durvalumab przeszedł już całą ocenę i decyzja jest na razie negatywna ze względów finansowych. Jest to jedna z najdroższych terapii i takich środków nie mamy. Firma została jednak poproszona o przeanalizowanie instrumentów dzielenia ryzyka – odpowiadał wiceminister Miłkowski.

– Atezolizumab jest w fazie decyzji w AOTMiT. Po przekazaniu dokumentów z Agencji do MZ rozpocząłby się proces negocjacyjny. Tu sytuacja jest nieco łatwiejsza, ponieważ lek jest już dostępny w jednym wskazaniu. Teraz firma wnioskuje o kolejne dwa. Realne terminy to listopad lub styczeń – dodał.

Zawsze można coś poprawić

Prof. Dominik Dytfeld zwrócił uwagę na ogromny postęp w leczeniu szpiczaka. – Jeszcze 15 lat temu chory żył średnio trzy lata po rozpoznaniu choroby. Obecnie, przy średnim dostępie do innowacyjnych terapii, żyje sześć, siedem lat, a przy pełnym dostępie do tych terapii możemy mówić nawet o przeżyciu 20-letnim – wskazywał.

– Dostęp do nowych leków znacząco się w ciągu ostatnich dwóch lat poprawił. Dostępne są pomalidomid, daratumumab, carfilzomib, ale w ich stosowaniu napotykamy na spore ograniczenia. Np. carfilzomib możemy podawać tylko w przypadku kwalifikacji do transplantacji autologicznej, a tacy chorzy stanowią zaledwie jedną trzecią grupy. Daratumumab w drugiej linii możemy z kolei stosować tylko u pacjentów po przeszczepie autologicznym. Bardzo brakuje także ixazomibu. Pomalidomid mógłby być stosowany z bortezomibem i nieco wcześniej niż dotychczas – wymieniał.

Dr Joanna Streb z Kliniki Onkologii, Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, konsultant wojewódzki w dziedzinie onkologii klinicznej przypomniała, że w ciągu ostatnich lat nastąpiła poprawa leczenia raka jelita grubego, jeśli chodzi o dostępność pewnych leków.

– Mamy możliwość leczenia celowanego przeciwciałami monoklonalnymi, które możemy łączyć z chemioterapią, ale nie zawsze z takimi jej schematami, które przyniosłyby pacjentowi największą korzyść. Liczymy, że w najbliższym czasie zostanie to uwzględnione. Na razie kryteria programu raka jelita grubego są ściśle określone i musimy się ich trzymać – zaznaczyła.

– Jednak optymalizacja i personalizacja leczenia pacjenta z tym nowotworem, którą moglibyśmy odpowiednio dobrać, wpłynęłaby zarówno na długość, jak i jakość życia chorego. Mamy ponadto pacjentów po czwartej linii leczenia, którzy są nadal w dobrym stanie ogólnym i kwalifikują się do następnej terapii, dlatego liczymy na to, że w najbliższym czasie będą u nas refundowane kolejne leki – mówiła.

Prof. Radosław Mądry, członek zarządu Polskiego Towarzystwa Ginekologii Onkologicznej, z Katedry i Kliniki Onkologii Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu ocenił z kolei dostępność diagnostyki i leczenia w raku jajnika.

– Jesteśmy w dość dobrej sytuacji jeśli chodzi o diagnostykę genetyczną. Mamy możliwość wykrywania osób, które są nosicielami mutacji patogennych BRCA1 BRCA2, choć naturalnie chcielibyśmy wykrywać także inne mutacje dot. główne systemu homologicznej rekombinacji. Inną sprawą jest, że w Europie nie mamy obecnie dobrego testu do tego typu oznaczeń. Problemem jest również fakt, że nie mamy obecnie leczenia podtrzymującego u osób, które są nosicielami. Pozostaje korzystanie z RDTL-u, co jest dla lekarzy bardzo pracochłonne – mówił ekspert.

Jak efektywnie wydawać środki?

Czy warto zainwestować w nowoczesne leczenie, mając świadomość, że brak tej inwestycji spowoduje znacznie większe koszty? Przede wszystkim – odpowiadał wiceminister Miłkowski – należałoby skoncentrować się na dobrej, szybkiej diagnostyce i szybkim rozpoczęciu leczenia, co – np. w raku płuca – wyeliminowałoby olbrzymie koszty społeczne.

– Warto zwrócić uwagę, że ogromny obszar w onkologii to świadczenia inne niż leki. To tam jest wielkie pole do popisu, szczególnie w zakresie profilaktyki chorób nowotworowych i promocji zdrowego stylu życia. Najdroższe leki są ostatnim elementem całej układanki, ale zacząć trzeba na innych polach. To podstawowa zasada efektywnego wydatkowania środków – przekonywał Maciej Miłkowski.

– Co do planów refundacyjnych na ten rok, nie są one jeszcze ostatecznie sprecyzowane, ważny będzie ponadto plan finansowy NFZ. Tych danych spodziewam się w drugiej połowie lipca. Będziemy wówczas mieli chwilę na zatwierdzenie terapii do wrześniowej listy – dodał.

– Profilaktyka jest bardzo istotna, ale dla pacjenta z rozsianym nowotworem jest już na nią za późno, dlatego nic nie zastąpi nowoczesnego, skutecznego leczenia. Możemy mówić o ponad 30 terapiach, zarówno w onkologii, jak i w hematoonkologii, umożliwiających co najmniej półroczny czas przeżycia. W zasadzie w każdym z nowotworów jest kilka takich leków. Teraz należy się zastanowić, co chorym pomoże najbardziej. Potrzeb jest dużo i są one bardzo różne. Na pewno trzeba zwiększyć finansowanie, ale także myśleć perspektywicznie. Stanowi to obecnie ogromne wyzwanie – podsumowała Aleksandra Rudnicka.

źródło: rynekzdrowia.pl