Opinia rzecznika TSUE „miażdżąca dla banków”. Co oznacza dla frankowiczów?

Rzecznik generalny wydał opinię miażdżącą dla banków – tak opinię rzecznika TSUE ws. frankowiczów ocenia w rozmowie z Interią adwokat Joanna Wędrychowska. Z jego stanowiska zadowolony jest także Arkadiusz Szcześniak, prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu, w sprawie którego rzecznik TSUE wydał opinię. Wyjaśniamy, co oznacza ona dla frankowiczów.

Gen. Gielerak: wojskowa służba zdrowia powinna zostać zorganizowana na nowo

– Projekt powołania Komponentu Wojsk Medycznych posiada wszelkie walory, by zakończyć się sukcesem – uważa dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego gen. prof. Grzegorz Gielerak. W rozmowie z PAP podkreśla, że „od podjęcia decyzji o uruchomieniu prac wdrożeniowych w okresie najdalej 18 miesięcy możemy diametralnie zmienić, dostosować do współczesnych wyzwań i potrzeb systemowe zdolności w zakresie zabezpieczenia medycznego Sił Zbrojnych, bezpieczeństwa państwa”.PAP: W kwietniu ub.r. mówił pan generał w wywiadzie dla PAP, że uwarunkowania geopolityczne każą myśleć o Wojskowej Służbie Zdrowia jako odrębnym rodzaju wojsk. „Posiadanie odpowiednich rezerw materiałowych wraz z odwodami przeszkolonego personelu medycznego to jedne z priorytetowych zadań” – wskazywał pan wówczas.

Prof. Filipiak: 2,7 mld na 10 lat wspierania kardiologii i tyle samo, ale na rok, dla mediów publicznych

Na Narodowy Program Chorób Układu Krążenia, który będzie realizowany do 2032 roku, ma być przeznaczone 2,7 mld zł. – Zmroziła mnie ta liczba. Przecież 16 grudnia, w wyniku poprawki posłów partii rządzącej, Sejm zapisał identyczną kwotę na TVP i media publiczne. Tyle że to roczne dofinansowanie „mediów narodowych” – komentuje prof. Krzysztof J. Filipiak.6 grudnia 2022 r. Rada Ministrów dała zielone światło dla wieloletniej strategii kardiologicznej. Kilka dni temu pod dokumentem podpisał się także premier Mateusz Morawiecki. Narodowy Program Chorób Układu Krążenia na lata 2022-2032 ma stanowić odpowiedź na obecny i prognozowany wzrost zachorowań na choroby układu krążenia, które są główną przyczyną umieralności Polaków. Program, na który zostanie przeznaczonych w sumie 2,7 mld zł, będzie koncentrował się na działaniach w pięciu obszarach: inwestycjach w kadry, edukację i profilaktykę, pacjenta, naukę i innowacje oraz system opieki kardiologicznej.

– Każde pieniądze na kardiologię i leczenie chorób układu sercowo-naczyniowego przydadzą się w Polsce, również te zapisane na Narodowy Program Chorób Układu Krążenia (NPChUK) na lata 2022-2032. Doceniam intencję i pracę Ministerstwa Zdrowia nad tym programem, ale decyzje finansowe zapadają jednak powyżej ministra zdrowia. Wątpię więc, czy środki te odmienią losy pacjentów kardiologicznych. Wyrażam też obawy, podobnie jak wielu moich kolegów kardiologów, przed nadmierną „nadregulacją systemu”. W kraju, w którym sprawnie działa ponad setka dyżurujących pracowni kardiologii inwazyjnej, setki pracowni elektrokardiologii, jesteśmy już na etapie, że zapewnienie nowoczesnej opieki kardiologicznej nie wymaga powrotu do czasów minionych, gdzie jeden wojewódzki ośrodek dzielił będzie procedury, sprzęt, ustalał, kto i gdzie na danym terenie może i kogo leczyć. To już było – mówi prof. Krzysztof J. Filipiak, kardiolog, internista, hipertensjolog, farmakolog kliniczny, były Prezes Polskiego Towarzystwa Nadciśnienia Tętniczego.

Bardzo długa lista potrzeb w kardiologii

Zdaniem prof. Filipiaka NPChUK nie rozwiąże prawdziwych potrzeb pacjentów kardiologicznych.

– Potrzebujemy większych nakładów na refundację leków w Polsce, zmniejszenia poziomów współpłacenia za leki przez pacjentów, lepszej wyceny procedur kardiologicznych, wzmocnienia ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, powszechnej dostępności nowoczesnych leków przeciwcukrzycowych i hipolipemizujących. A gdzie finansowanie koordynowanej opieki nad pacjentami z chorobami naczyń, niewydolnością serca? Bardzo mnie też niepokoją szumne zapowiedzi, że „program ma zreformować polską kardiologię, kardiochirurgię, chirurgię naczyniową, angiologię, neurologię i inne dziedziny pokrewne, związane z chorobami układu krążenia.” Czyli te 2,7 mld pójdą – jak rozumiem – też na inne, gorzej strukturalnie zorganizowane w Polsce dziedziny? Skoro tak, to tych środków nie wystarczy chociażby na budowę analogicznej do sieci leczenia zawałów serca sieci pracowni inwazyjnego leczenia udarów mózgu. Pamiętam podobne „dzielenie biedy” pomiędzy różne specjalności medyczne w poprzednim programie, tj. POL-KARD, który pomimo nazwy obejmował nie tylko kardiologię – przypomina prof. Krzysztof J. Filipiak.

Jego zdaniem narodowy program tej skali powinien za cel przyjąć sobie redukcję śmiertelności sercowo-naczyniowej i przedłużenie życia w populacji 20 mln pacjentów z hipercholesterolemią, 11 mln osób z nadciśnieniem tętniczym, 8 mln palaczy papierosów, 8 mln osób z otyłością czy 3 mln z cukrzycą.

– To ważne tym bardziej, że średnia długość życia po pandemii spadła nawet o 4 lata w niektórych regionach kraju – wylicza specjalista.
2,7 mld zł na choroby układu krążenia: dużo czy mało?

Na realizację NPChUK ma zostać przeznaczone 2,7 mld w ciągu 10 lat. To kwota, która robi wrażenie, ale czy wystarczy, by zrealizować wszystkie zakładane cele?

– Zmroziła mnie ta liczba, bo to swoiste fatum i chichot historii. Tuż przed Świętami, bo 16 grudnia, w wyniku poprawki posłów partii rządzącej, Sejm zapisał identyczną kwotę, czyli 2,7 mld zł na TVP i media publiczne. Tyle że to roczne dofinansowanie „mediów narodowych”. Żeby uświadomić to inaczej, dodam, że 2,7 mld zł przeznaczone na 10 lat dla kardiologii to kwota, która ledwo starczyłaby na jednorazowe oddłużenie pięciu najbardziej zadłużonych szpitali w Polsce. Trudno w takiej sytuacji o entuzjazm i nadzieję na rewolucyjne zmiany w leczeniu chorób sercowo-naczyniowych – podsumowuje były redaktor naczelny „Kardiologii Polskiej”.

źróło: puls medycyny.pl

Podatek od zrzutek. „Wywrócenie zasad i ogromna pazerność fiskusa”

Zmienione na ostatnim posiedzeniu Sejmu przepisy w zakresie spadków i darowizn zakładają, że od lipca od zrzutek płacić będziemy nowy podatek. Niemały, bo przy zebranych kwotach przekraczających 54 tys. zł będziemy musieli zapłacić podatek w wysokości aż jednej piątej wartości zbiórki. — To ogromna pazerność fiskusa. Dla organizujących zbiórki, choćby na leczenie chorych dzieci, to oznacza nawet dziewięć proc. mniej pieniędzy — mówi Onetowi sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Iustitii, orzekający w wydziale gospodarczym poznańskiego sądu.